Obserwatorzy

Translate

niedziela, 14 grudnia 2014

Ulubieńcy 2014 roku

Kolejny rok dobiega końca, jak to szybko leci... 2014 był dla mnie dość intensywny a teraz czas robić listę postanowień na 2015.Oby dla nas wszystkich był jeszcze lepszy niż poprzedni!

Ale wróćmy do tematu. Postanowiłam przedstawić Wam kilku moich ulubieńców, których mocno dręczyłam w tym roku i dobrze się sprawowali.

Na pierwszy ogień rzucam pędzel Hakuro H13 - jest to mała, spiczasta kulka naturalnego włosia do nakładania bronzera i różu. Sprawdza się u mnie idealnie do konturowania twarzy, po prostu uwielbiam. Zakupiłam go sobie w lutym, na urodziny płacąc 26zł w Minti Shopie i w dalszym ciągu stan jest jak nowy, włosie z niego nie wypada, nie rozczapierza się po myciu ale jest puszysty.



Następny ulubieńcem okazała się mascara Eveline Volumix Fiberlast. Nie będę się rozpisywać na jej temat, gdyż recenzję znajdziecie TU.


Dalej mamy mój ulubiony duet podkreślający brwi - kredka Essence Kajal Pencil w kolorze 22 taupe me! podkreślająca kolor oraz Just Clear Macara od Miss Sporty jako żel utrzymujący kształt.
Kredka ma kolor brązowy z delikatną nutką szarości, więc wygląda naturalnie, a dzięki przeźroczystej mascarze cały dzień wyglądają tak jak jest zostawiłam wychodząc z domu. Cena kredki nie przekracza 10zł, a cena tuszu - 13zł.

Następnie muszę pochwalić lakier do paznokci Eveline z lini miniMAX. Są moimi ulubionymi ze względu na niewielką buteleczkę - 5ml, dzięki czemu nie stoją w szafce i się nie psują, a szybko można je zużyć, pędzelek jest przyjemnej dla malowania wielkości, bardzo szybko schną, są trwałe, łatwo dostępne i bardzo tanie, bo 5zł za buteleczkę. Aktualnie posiadam 4 kolory: 521 (krwista czerwień), 801 (brzoskwinia), 808 (idealna mięta), 834 (brudny fiolet). 


Skoro o lakierach już było, to nie zapomnę wspomnieć w kropelkach przyspieszających schnięcie lakieru od Essence - Express Dry Drops. Buteleczka na 8ml, ceny nie znam gdyż produkt dostałam, zakręcana jest szklaną pipetką. Produkt bardzo wygodny w użyciu, jedna kropla starcza na cały paznokieć, trzeba tylko pozwolić jej dokładnie rozlać się po płytce. Zazwyczaj stosowałam je przed snem, a rano nie było żadnych odbić od pościeli. Stosując w ciągu dnia, zauważyłam że po maksymalnie 10 minutach paznokcie były już suche.


Już drugi rok z rzędu do ulubieńców zaliczam masełka Nivea, w swojej kosmetyczce miałam już wersję oryginalną (bezzapachową), karmelową oraz malinową. Teraz czaję się starą jeszcze wersję wanilia i makadamia oraz najnowszą o zapachu kokosa. Cena to ok 6-12zł w zależności od miejsca zakupu oraz promocji. W moim przypadku nic nie daję sobie tak dobrze rady z suchymi skórkami jak właśnie te masełka. Usta są miękkie, nawilżona i zadbane.

Do złuszczania skóry cały rok używałam tylko i wyłącznie żelu peelingującego Puredream z ekstraktami jabłka, cytryny i pomarańczy. Szczerze mówiąc, to jest jedyny peeling, po którym widzę różnicę na buzi. Podczas masowania twarzy, martwy naskórek się widocznie zbryla pozbywając się suchych skórek. Efekt jest naprawdę widoczny gołym okiem. 50ml kosztuje 9zł i nie widziałam go w żadnej drogerii, oprócz Hebe.

Z produktów pielęgnujących ostatnim ulubieńcem jest krem matujący do twarzy Essence z serii My Skin do skóry mieszanej. Rewelacyjnie nawilża skórę, ogranicza wydzielanie się sebum i skóra w ciągu dnia nie błyszczy się nadmiernie, bardzo szybko się wchłania, przyspiesza gojenie się ran i podrażnień, nie zapycha porów no i nie zapomnijmy o tym że pięknie pachnie. Przymierzam się by zasięgnąć po jeszcze inne kremy Essence, które ostatnio przeglądałam w Hebe. Cena wynosi w granicach 15zł za 50ml.


Czas na akcesoria. Do okiełznania moich puszących się fal używam w tym momencie tylko i wyłącznie Tangle Teezera (o którym post już nie długo) oraz drewnianego grzebienie z The Body Shop - Detangling Comb. Ten drugi należy właśnie do ulubieńców. Grzebień jak grzebień - włosy rozczesuje, przy czym nie niszcząc struktury włosa. Wielbię go jednak za to, że nie puszy i elektryzuje włosów, co zdarza się za każdym razem przy szczotce TT. Cena w The Body Shop wynosi 20zł. Grzebień (po przejściach) aktualnie prezentuję się tak.

 Ostatnim ulubieńcem, a w zasadzie to ulubieńcami są kredki Longlasting od Essence. Nie będę się długo na ich temat rozwodzić, bo to tylko miękkie kredki, ale rewelacja ich polega na trwałości. Dosłownie cały dzień utrzymują się w stanie niezmienionym, nawet przy tłustych powiekach jak moje. Nie spływają w kącik zewnętrznej linii wodnej, co często się u mnie zdarza ani nigdzie indziej. Rewelacja za cenę w granicach 10zł. 

Macie swoich ulubieńców ? Jak Wam minął (jeszcze) bieżący rok ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz